17 paź, 2019
Cudowne ozdrowienie dietą

Nie będę ukrywał, że wymyśliłem taki tytuł dla przykucia uwagi czytelnika. Bynajmniej nie chodzi o przedstawienie cudu medycznego, a o zaprezentowanie w tym artykule przykładów skutecznej pomocy dietetyka przy dobrej analizie i szerszym spojrzeniu na sposób żywienia pacjenta.

Mam na myśli szersze spojrzenie na sposób odżywiania, niż to, na które może sobie pozwolić lekarz. Chciałbym być dobrze zrozumiany, więc podkreślę: to nie krytyka lekarzy. Zdaję sobie sprawę, że ich liczba nie jest duża, a pacjentów stale rośnie. Dlatego zawód dietetyka jest uznany za „medyczny”, aby wspierać lekarzy w określonych przypadkach, między innymi tych, które opiszę poniżej. Może jako mały kamyczek do lekarskiego ogródka: cieszyłbym się, gdyby częściej kierowali swoich pacjentów do dietetyków.

 

Przykład nr 1. Pacjent zgłasza się do lekarza z problemem wzdęć i gazów. Po zebranym wywiadzie okazuje się, że objawy nasilają się po produktach mlecznych. Diagnoza: nietolerancja laktozy. Zalecenia: odstawienie produktów mlecznych. Następnie pacjent trafia do dietetyka, który ma czas, aby szerzej przeanalizować dietę. Okazuje się, że owszem, objawy nasilają się po produktach mlecznych, ale pacjent spożywa tylko czekoladową maślankę, jogurty truskawkowe i mleko do kawy, która słodzona jest 3 łyżeczkami cukru. Pada słuszne podejrzenie, że wzdęcia nie są spowodowane przez mleko i przetwory, ani przez laktozę, a w związku z bardzo dużą ilością cukrów prostych. Zamiana jogurtu truskawkowego na naturalny z dodatkiem mrożonych truskawek, maślanki zmiksowanej z kakao naturalnym i bananem, zrezygnowanie ze słodzenia kawy z mlekiem i okazuje się, że wzdęcia znikają. „Cudowne” ozdrowienie. Takie sytuacje wbrew pozorom są bardzo częste.

 

Przykład nr 2. Pacjent zgłasza się do lekarza z problemem wzdęć i bólów brzucha. Wskazuje, że to na pewno problem tolerancji glutenu, bo przecież tyle o tym czytał i obserwował sam siebie. Lekarz jest sceptyczny, ale ufa pacjentowi i widzi możliwość nietolerancji glutenu, zwłaszcza że pacjent już zastosował dietę bezglutenową i czuje się lepiej. Zalecenia: kontynuacja diety bezglutenowej. I znów pacjent trafia do dietetyka, który zbiera wywiad. Okazuje się, że pacjent na swojej diecie bezglutenowej odstawił pieczywo oraz makaron i czuje się znakomicie. Nadal sporadycznie spożywa kaszę jęczmienną, bo jest zdrowa, a także kasze kuskus, bo jest szybka w przygotowaniu, ale nie ma świadomości, że to produkty glutenowe. Gdy się o tym dowiaduje, jego oczy powiększają się ze zdziwienia. Po dalszym drążeniu okazuje się, że jasny makaron pojawiał się razem z sosem ze słoika oraz smażonym kurczakiem, a jasne pieczywo często było smarowane pasztetem lub obkładane kiełbasą czy salami, no i pojawiało się w zasadzie na śniadanie, drugie śniadanie i kolację. Podejrzenie dietetyka pada na niezdrowe dodatki, które z racji swojej formy czy składu mogą powodować wzdęcia. Zamiana jasnego pieczywa na ciemne, inne dodatki do niego, wprowadzenie ciemnego makaronu z mniej ciężkostrawnymi dodatkami, urozmaicenie diety i okazuje się, że wzdęcia zniknęły pomimo obecności glutenu. Znów „cudowne ozdrowienie”.

 

Przykład nr 3. Pacjent zgłasza się do lekarza ze wzdęciami, bólami brzucha, nieregularnym wypróżnianiem – raz biegunki, raz zaparcia, przelewaniem w brzuchu. Z wywiadu wynika, że pacjent żywi się dość dobrze: sam gotuje, pojawiają się owoce i warzywa, wybiera zdrowe produkty, często „eko”. Po wykonaniu badań wszystko wydaje się w porządku, nie ma się czego przyczepić. Diagnoza: zespół jelita drażliwego. Zalecenia: leki i dieta FODMAP. I znów, pacjent trafia do dietetyka, który zbiera wywiad. Potwierdza się to, że sposób żywienia, jeśli chodzi o wybór produktów, jest dość dobry, ale to najczęściej 2-3 posiłki dziennie: śniadanie o 6:00, lunch o 12:00, który czasami wypada i obiado-kolacja o 20:00. Same tak długie przerwy między posiłkami mogą spowodować wzdęcia. Po dalszym drążeniu okazuje się, że pacjent bardzo często sięga po: kapustę, brokuły, kalafior, strączki, no bo są zdrowe. Oczywiście, że są, ale przy tym określa się je jako „naturalnie wzdęciotwórcze” i każdy zareaguje na nie wzdęciami – choć jest to też kwestia przyzwyczajenia się przewodu pokarmowego. Dokładając do tego długie przerwy między posiłkami mamy prostą receptę na wzdęcia, przelewanie i bóle brzucha. Z kolei naprzemienne biegunki i zaparcia to najprawdopodobniej różne ilości błonnika pokarmowego danego dnia. Zwiększenie ilości posiłków, mniejsze odstępy między nimi, zredukowanie ilości warzyw wzdęciotwórczych na rzecz pozostałych, uregulowanie spożycia błonnika pokarmowego i problemy zniknęły. Co więcej, nie powróciły, nawet po odstawieniu leków. „Cudowne” ozdrowienie bez diety z ograniczeniem FODMAP.

 

To tylko wybrane, dość częste, przypadki. U pewnego odsetka osób faktycznie będzie trzeba zastosować dietę bezmleczną, bezlaktozową, bezglutenową, czy z ograniczeniem FODMAP. Nie neguję tego. Dietetyk ma kompetencję, aby to zweryfikować i potencjalnie zliberalizować ograniczenia żywieniowe, co wyjdzie z korzyścią dla pacjenta.

Źródła:

  1. Zdjęcie artykułu ze strony: www.pixabay.com